Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna www.armagedonuczas.fora.pl
NIEZNANY ŚWIAT,PRZEPOWIEDNIE.PIĄTE SŁOŃCE,ROK 2012,REINKARNACJA, KONSPIRACJA,MEDYCYNA ALTERNATYWNA, ENERGIE ITP.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

56 Buffalo Falls

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna -> „PIĄTE SŁOŃCE”
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tadeo
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 1:13, 16 Maj 2013    Temat postu: 56 Buffalo Falls

To zdarzenie dotyczy pewnego znajomego dam jemu na imię Tomek, a początek tej historii mógłby się zaczynać jak wespół z Tomkiem jego żoną nazwę ją Karolina i jeszcze z czterema parami znajomych (łącznie ze mną i moją żoną) planowaliśmy wspólny dwu tygodniowy wypad na Kubę do Varadero. Poniekąd to właśnie Karolina i Tomek namówili nas aby właśnie jechać na Kubę gdyż dokładnie rok wcześniej ich córka brała ślub w Kajo Koko we wschodniej części Kuby. Karolina i Tomek byli nie tylko zafascynowani klimatem i plażami, ale bardzo litowali się nad losem tubylców zostawiając im co tylko mogli. Wspólnie jednak planowaliśmy lecieć do Varadero gdyż mieści się ono o wiele bliżej Hawany, którą większość naszej wycieczki zamierzała zwiedzić. Ja z żoną pojechaliśmy tam z mieszanymi uczuciami gdyż wiedzieliśmy czego można się tam spodziewać ogólnie z kiedyś kwitnącego miasta zrobiona masakra i agonia. Lecz wrócę do jednego ze spotkań przedwyjazdowych, kiedy to zamiast dodatkowo omawiać Kubańskie atrakcje turystyczne postanowiliśmy przeprowadzić na Tomku seans hipnotyczny do past life. Po rutynowych zabiegach relaksacyjnych doszedłem do właściwej hipnozy lecz Tomek przez prawie dwie godziny nie potrafił nic zobaczyć Dopiero kiedy już wyprowadziłem go z transu powiedział, że na sam koniec zobaczył głowę Indianina profilem w pełnym pióropuszu? Uczestnicy seansu a przede wszystkim Karolina zignorowali tę jego krótką wizję a Tomek może jako zadość uczynienie za nieudany seans opowiedział pewną historie. Tomek od kilku lat po tym jak zbankrutowała rzeźnia w której pracował zatrudnił się jako pielęgniarz w szpitalu (dopiero później dotarło do mnie jaką to miało wymowę kiedy z rzeźni trafia się do szpitala).
Wtedy jednak Tomek w swej opowieści wspomniał o jakiejś pielęgniarce polskiego pochodzenia, która zajmowała się numerologią i ona to widząc kiedyś Tomka zaczepiła go, mówiąc, iż jej zdaniem jest on wcieleniem jakiegoś amerykańskiego żołnierza sprzed wieku, argumentując swój pomysł tym, iż obaj byli urodzeni w tym samym dniu (15 marca). Oczywiście Tomek nie przywiązując specjalnie wagi do tego co mówiła o nim pielęgniarka nie zapamiętał o kogo jej wówczas chodziło. Zapamiętał jednak jej opowieść łączącą się z tymi dziwnymi zainteresowaniami owej pielęgniarki. Mianowicie opowiedziała ona Tomaszowi, iż kiedyś medytując usłyszała w swej głowie coś, co brzmiało jak Buffalo Falls, nie znalazła jednak logicznego wytłumaczenia cóż owe dwa słowa mogą znaczyć. W wolnym tłumaczeniu na polski można by te słowa zrozumieć jako wodospad lub upadek bizonów. Tak czy inaczej, jakiś czas później owa pielęgniarka wybrała się ze znajomym na jakąś wycieczkę do jakiegoś miejsca w USA, lecz prowadzący samochód chłopak dziewczyny zabłądził, a szukając jakiegoś skrótu, aby trafić na odpowiednią drogę ruszył jakąś boczną dróżką. Jechali tak jakiś czas aż dziewczyna w pewnym momencie krzyknęła „stop” i wysiadając z samochodu podbiegła do drogowskazu z napisem „Buffalo Falls”. Kiedy po namowie swego chłopaka udali się w miejsce wskazywane przez drogowskaz ich oczom ukazało się urwisko, a informacja tam umieszczona głosiła, że było to miejsce gdzie Indianie zaganiali stada bizonów, a te spadając w taką pułapkę ginęły. Kiedy dziewczyna stanęła przy krawędzi przepaści doznała wizji, w której zobaczyła siebie, iż była Indianką, której biali ludzie wymordowali rodzinę. Zdesperowana Indianka popełniła samobójstwo skacząc w przepaść.
Opowieść Tomka była ostatnim chyba reinkarnacyjnym akordem tego wieczoru, gdyż jak to zwykle wówczas bywało w zwyczaju tańce i zabawa kończyły niemal każde nasze spotkanie. Na kolejne „organizacyjne” spotkanie umówiliśmy się w mieszkaniu Tomka. Rano w sobotę przed spotkaniem u Tomka akurat odkurzałem w naszym domu (prawdopodobnie sprzątałem po jakiejś domowej partanince wolno posuwającego się remontu) kiedy zobaczyłem oczyma podświadomości a może wyobraźni amerykańskiego kawalerzystę w granatowym mundurze, i niby głos który powtórzyłem głośniej „on zabijał Indian”. Na spotkaniu w mieszkaniu Tomka nie mówiąc o swej wizji jeszcze raz zagadnąłem jego o znajomą pielęgniarkę i jej sugestie jakoby Tomek miał by być jakimś tam żołnierzem, Tomek jeszcze raz powtórzył, że nie wie o kogo jej chodziło i obiecał, iż kiedy ją spotka o to spyta lecz zarzekał się jednocześnie, że nie będzie to wcale takie proste gdyż pracują na różne zmiany i nie we wszystkie dni tygodnia. Tej soboty Tomek właśnie szedł na nockę zaraz po naszym spotkaniu, na niedzielę zaś umówiliśmy się w mieszkaniu Joanny. Następnego dnia u Joanny Tomek zaraz po przywitaniu podał mi karteczkę na której widniały imię nazwisko i data urodzenia „Thomas Custer March 15, 1845”, okazało się bowiem, iż właśnie na owej nocnej zmianie z soboty na niedzielę pielęgniarka pracowała razem z Tomkiem (niema przypadków). Dla mnie osobiście nic nie mówiło nazwisko Custer lecz moja zona miłośniczka Winnetou, westerny i wszelkiego rodzaju przygodowo podróżniczych książek myląc Tomasa z jego bratem słynnym mordercą Indian generale George Armstrongu Custerze (ur. 5 grudnia 1839 w New Rumley w Ohio, USA, zm. 25 czerwca 1876 w bitwie nad Little Bighorn, Montana) dowódca amerykański, podpułkownik armii stałej i generał brygady ochotników, absolwent akademii wojskowej West Point. Między innymi jego postać pojawia się w takich filmach jak: „ Niebieski żołnierz”(Soldier Blue z 1970r.) i „Mały Wielki Człowiek” (Little Big Man z 1970 r.) w roli tytułowej- Dustin Hoffman. (27 listopada 1868 Custer, jako porucznik, obok gen. Philipa Sheridana brał udział w masakrze nad Washita River, w czasie której zamordowano ok. 100 Czejenów). Lecz jego młodszy brat wcale nie był dużo lepszy od George. Ostatecznie obaj bracia zginęli w tej samej bitwie (25 czerwca 1876 nad brzegami rzeki Little Bighorn ) kiedy to zdesperowani i zdecydowani na wszystko Dakotoci, dowodzeni przez Siedzącego Byka i Szalonego Konia, pokonali butnych pewnych siebie amerykanów. Bitwa nad Little Bighorn (zwana także przez Indian Bitwą na Greasy Grass)
[link widoczny dla zalogowanych]
Była wygrana przez Indian, wszyscy uczestniczący w niej żołnierze czołowych kompanii 7. pułku kawalerii oraz towarzyszący im cywile zginęli, ale w efekcie klęski w Stanach Zjednoczonych powstała anty indiańska histeria, której konsekwencją był podbój i eksterminacja Indian przez Amerykanów. Wracając jednak do Thomasa Custera i jego związku z Tomkiem (imię nie prawdziwe, nadane przeze mnie), w encyklopedii była jedynie niezbyt pochlebna wzmianka o starszym bracie Thomasa, na Internecie jednak było wiele szczególnie anglojęzycznych informacji łącznie z fotografiami Thomasa (uderzające podobieństwo fizyczne), jego brata, jak i Indianina, który miał na polu bitwy wyciąć Tomasowi serce z piersi.
Deszcz w Twarz (także Deszcz w Twarzy lub Deszcz na Twarzy, lak. Ite-o-magazu, Ito-na-gaju lub Exa-ma-gozua), ang. Rain-In-the-Face lub Rain in the Face,
[link widoczny dla zalogowanych]
Na kilku fotografiach „Deszcz w Twarz” pokazany jest w pełnym białym pióropuszu dokładnie takim samym jaki w prowadzonym przeze mnie seansie hipnotycznym widział Tomek i jaki po seansie narysował. Dla mnie jednak coś tutaj nie całkiem pasowało gdyż wyrywanie serc bardziej kojarzyło mi się zawsze z Aztekami niż Indianami Ameryki północnej?
O Thomasie dowiedzieliśmy się jeszcze, iż jak głosi między innymi legenda Cheyenów miał on kochankę indiańskiego pochodzenia o imieniu Monaseetah (Mo-nah-se-tah lub Mo-nah-see-tah) z którą według pewnych poszlak mógł mieć dziecko.
Była to córka wodza Cheyenów „Mały kamień”, który został zabity podczas bitwy z 7 pólkiem kawalerii gdzie walczył Thomas Custer pod dowództwem swego brata. George Armstrong Custera, który również mógł mieć kontakty seksualne z 17 letnią Monaseetah, lecz jako bezpłodny nie mógł mieć z nią dziecka, które urodziła.
Było to szokujące odkrycie, lecz jak zwykle przeszliśmy do rutynowego spędzania reszty wieczoru, omawiając przyszły wyjazd i zwierzając się ze swych wcześniejszych wojaży. Tomek po raz kolejny opowiadał o swym wypadku jaki miał miejsce na wakacjach w Dominikanie kilka lat wcześniej. Chodziło o to, iż Tomek z jakiegoś wówczas dla mnie niezrozumiałego powodu nie znosi piaszczystych plaż, jak zwykle kąpał się w przyhotelowym basenie kiedy ktoś z obsługi zainicjował jakąś zabawę ze skakaniem do wody i przepływaniem basenu. Pod presją i namową uwielbiającej wszelkiego rodzaju tańce i rozrywki Karoliny Tomek również zgłosił się do owej konkurencji. Po wskoczeniu do basenu odczuł, że nie może płynąć a jego stopa była luźna i bezwładna, okazało się, że zerwał sobie „ścięgno Achillesa”. Zabieg kosztował około 10 000 $ USA (częściowo później zrefundowane). Od tego czasu Tomek już nie towarzyszył swej żonie w jej dzikich tańcach, a ona nie mogła oczywiście mieć do niego pretensji. Choć na pierwszy rzut oka w małżeństwie Tomka i Karoliny to ona wiedzie prym, lecz nie jest to powodem do jakichkolwiek napięć czy konfliktów. Tomek, który wraz z Karoliną pochodzą z Wrocławia skąd dzięki zainicjowanego Przez Karolinę wyjazdu na emigracje miała jej zdaniem ocalić męża od wszelkich konsekwencji tamtejszego złego towarzystwa w którym mąż Karoliny miał się obracać. I choć Niewinem czy tego wieczoru o tym też wspominała lecz na pewno wspominała o tym kilkukrotnie później.
Minęło kilka dni znów tego dnia zajmowałem się jakimiś pracami remontowymi w swym domu (czasem monotonne wykonywanie jakichś czynności działa u mnie jak medytacja) i w pewnym momencie jakbym znów doznał nagłego olśnienia. Niemalże w jednej chwili zrozumiałem zachowanie Indianina „Deszcz w Twarz”, który wyrwał serce Thomasowi Custerowi, zauważyłem jednocześnie związek Tomka- Thomasa i Hernána Cortésa. O Cortezie wiedziałem stosunkowo niewiele tak więc od razu ruszyłem aby sprawdzić swe przypuszczenia. Po pierwsze zauważyłem anagram tworzący się z nazwisk
CUSTER
CORTES
Gdzie zmieniając pozycje liter trzeciej i szóstej tworzy się jedno z tych dwóch nazwisk, CUSTER – CURTES CORTES- COSTER
Kolejnym anagramem okazały się lata, w których urodzili się Cortes (1485) i Custer(1845)
Wżąłem się więc do sprawdzania życiorysu Corteza:
„Hernán Cortés de Monroy Pizarro Altamirano, marqués del Valle de Oaxaca (znany również jako: Hernando, Fernando lub w Polsce Ferdynand, nazwisko czasem jest pisane Cortez; ur. najprawdopodobniej ok. 1485 w Medellín, Prowincja Badajoz, Estremadura, zm. 2 grudnia 1547 w Castilleja de la Cuesta, Prowincja Sewilla) – hiszpański konkwistador, znany przede wszystkim jako zdobywca Meksyku.”
Hernán Cortés był pierwszym kuzynem z Francisco Pizarro, który później podbił Inków w dzisiejszym Peru (nie mylić z innym Francisco Pizarro, który dołączył Cortésa w czasie podboju Azteków)
Czyż to nie dziwny „zbieg okoliczności”, kiedyś w jakimś artykule reklamującym program komputerowy do poszukiwań polskich swych przodków wyczytałem, że podobno Zawisza Czarny (Sulimczyk z Garbowa) był przodkiem majora „Hubala” czyli Henryka Dobrzańskiego a Mikołaj Kopernik przodkiem Marii Skłodowskiej-Curie. Czy to nie daje do myślenia i nie przywodzi na myśl ech jakiegoś „Boskiego Planu” chyba, że ktoś zauważy w tym jakichś genetycznych cech kiedy w pokoleniu geniuszy mamy geniuszy, w rodzinie wojowników rodzą się wielcy szlachetni wojownicy a z oprawców i morderców mogą jedynie zaistnieć konkwistadorzy?
Cortés urodził się w 1485 w mieście Medellín, w nowoczesnym dzień Extremadura, Hiszpania. Jego ojciec, Cortés
W wieku lat 14, Cortés został skierowany na studia na Uniwersytecie w Salamance
Jednak po dwóch latach, zmęczony szkołą, wrócił do domu, do Medellín, ku irytacji jego rodziców, którzy mieli nadzieję na jego prawniczą karierę. Jednakże te dwa lata w Salamance, i doświadczenie, jako notariusz, najpierw w Sewilli, a później w Hispanioli, dały mu bliską znajomość z prawnymi kodeksami Kastylii, które w przyszłości pomogły jemu usprawiedliwić bezprawny podbój Meksyku.

W wieku 16 lat niespokojny, wyniosły i złośliwy, wraca do domu tylko aby znaleźć ujście dla swych frustracji w rozróbach i miłosnych podbojach.
Podobieństwo do Tomka który podobno właśnie taki był jako młody Wrocławianin.
Kiedy do Cortesa docierają wiadomości o ekscytujących odkryciach Krzysztofa Kolumba w „ Nowym Świecie”, on zadaje się w romanse z mężatkami, i po jednym z nich zmuszony uciekać przez okno przed rozwścieczonym mężem , doznaje poważnej kontuzji nogi (w konsekwencji całe późniejsze życie lekko utyka)
Tomek podobnej kontuzji doznaje w Dominikanie (niedzisiejsza Hispaniola)
Po przybyciu w 1504 do Santo Domingo, stolicy Hispanioli, w tak zwanych Indiach Zachodnich. 18-letni Cortés zostaje obywatelem, upoważnionym do posiadania działki budowlanej którą jemu przydzielono razem z gospodarstwem . Wkrótce potem, Nicolás de Ovando wciąż pozostający gubernatorem, dał mu Encomiende i uczynił go notariuszem miasta Azua de Compostela. Następne pięć lat pomaga ustalić pozycje Cortesa w kolonii, w 1506, bierze udział w podboju Hispanioli i Kuby, uzyskując wielkie ilości gruntów jak i Indiańskich niewolników
Był rok 1511 kiedy uczestniczy w ekspedycji Diego de Velázqueza, która podbiła dla Hiszpanii Kubę. Na Kubie Cortés spędził 8 lat – był wtedy sekretarzem i przyjacielem jej gubernatora Velázqueza; w tym czasie ożenił się z Cataliną Xuarez (został mianowany gubernatorem. W wieku lat 26)
Tomek i Karolina jadą na Kubę aby się weselić na ślubie swej córki (nazwę ją Filipa), a doznają jakiegoś współczucia i chęci pomagania tubylcom (zadość uczynienie)

Nasz bohater Cortes przebywający na wschodzie Kuby otrzymuje wiadomości o złotodajnych, bogatych terenach po drugiej stronie Morza Karaibskiego. Organizuje więc ekspedycję przy pomocy Velázqueza, z którym jednak zaraz po opuszczeniu Kuby (18 lutego 1519) popadł w konflikt. Dalsza ekspedycja pozostała więc jego osobistym przedsięwzięciem.
W 1519 Cortés wylądował na wybrzeżu Meksyku, w miejscu, gdzie dziś leży miasto Veracruz, które założył, chciał założyć nowe miasta i wybudować 100 katolickich kościołów. Pokazuje to naturę Cortesa, który mordował ludzi i budował kościoły (rzeźnia i szpital Tomka). Na przykład tylko w Choluli W okresie panowania Hiszpanów wybudowano kilkadziesiąt kościołów (Cortés domagał się zastąpienia pogańskich świątyń chrześcijańskimi), co wydaje się zbyt dużą liczbą na tak małe miasto.
Po kilku miesiącach zawarł przymierze z lokalnymi plemionami Indian Tlaxcala, Huejotzincan i innymi. Na ich czele ruszył na podbój imperium Azteków.
Tutaj dochodzimy do istotnego momentu kiedy Cortes poznaje Malintzin, która według pewnych przekazów miała urodzić jemu syna(podobieństwo ze sprawą indiańskiej branki, kochanki braci Custer)
Marina urodziła Cortésowi syna Martina. Nie została jednak żoną Cortésa. Wyszła za mąż za innego konkwistadora – Juana Jaramilla. Owocem tego związku była córka. Niewiele wiadomo o dalszych losach Malintzin. Sporne pozostają nawet okoliczności i data jej śmierci.
„Malintzin, znana też jako Malinali (Malinalli), La Malinche lub Doña Marina (hiszpańskie imię przyjęte na chrzcie) – tłumaczka i towarzyszka życia konkwistadora Hernána Cortésa. Urodzona ok. 1505 r., data śmierci pozostaje sporna. Podaje się rok 1529, ale inne źródła wskazują, że żyła do 1551 r.
Ojcem Malintzin był tlatoani Painali. Po śmierci ojca jej matka ponownie wyszła za mąż (zapewne z przyczyn politycznych), a córkę z pierwszego małżeństwa sprzedała (praktyka wówczas stosowana wśród ludów Meksyku). Malintzin znalazła się w Potonchan. Gdy Hernán Cortés przybył do Meksyku i spotkał się z lokalnym wodzem, otrzymał od niego w podarunku między innymi grupę kobiet, wśród których była Malintzin. Znała ona język nahuatl (używany w imperium Azteków) oraz język Majów, który znał Gerónimo de Aguilar – dotychczasowy tłumacz wyprawy Cortésa, niewładający jednak nahuatl. Później Malintzin na tyle opanowała hiszpański, że pośrednictwo Aguilara nie było konieczne.”
Kolejnego dnia po odnalezieniu dotyczących Custera i Cotesa anagramów („Anagram – nazwa wywodząca się od słów greckich: ana- (nad) oraz grámma (litera), oznacza wyraz, wyrażenie lub całe zdanie powstałe przez przestawienie liter bądź sylab innego wyrazu lub zdania, wykorzystujące wszystkie litery (głoski bądź sylaby) materiału wyjściowego”), znów pracowałem przy domowym remoncie, kiedy zadzwonił telefon. Telefonowała znajoma (ta sama która wprowadzała mnie w drugą regresję hipnotyczną do past life, kiedy zobaczyłem wybierającego się wraz z dziesięcioma swymi ludźmi na wyprawę krzyżową rycerza. „Moja Historia” „Byłem na swoim grobie”
http://www.armagedonuczas.fora.pl/istnienie-po-smierci,2/1-moja-historia,14.html
Owa znajoma informowała mnie, iż właśnie wróciła z „wyprawy” do Meksyku gdzie jej mąż zapalony podróżnik i obieżyświat chciał pobyć z nią na lodowcu i pokazać jej największą jeszcze nieodkopaną piramidę obu ameryk. Przy okazji odwiedzili również niedzisiejszy Tenochtitlan czyli centrum miasta Mexyk, lecz nie to wszystko było powodem, iż zatelefonowała do mnie po prawie pół roku. Powodem było to, że jak to określiła: „ kiedy przekraczali „Paso de Cortés” (Przełęcz Cortesa) doznała dziwnej wizji iż jest kochanką Cortesa właśnie Malintzin, tak jak ona ją nazwała „Malinką”, owa wizja spowodowała nagły długotrwały i niezrozumiały dla mej znajomej atak płaczu, uznając i postanawiając, iż zaraz po powrocie musi tylko ze mną o tym porozmawiać. W tym miejscu (1519 r.) . Cortés, dowiedziawszy się o spisku przeciwko Hiszpanom, chcąc sterroryzować Azteków nakazał spacyfikowanie niedaleko leżące miasto Choluli, w której doszło do straszliwej rzezi tysięcy nieuzbrojonych ludzi. Po masakrze miasto zostało w części spalone. Cortés zaś przekraczając Paso de Cortés, trzy kilometrową przełęcz opodal wulkanu Popocatépetl 5452 m n.p.m. (znany też jako El Popo lub Don Goyo) wraz) wraz z Malintzin jego tłumaczką, kochanką i przewodnikiem udał się na podbój Tenochtitlan.
8 listopada 1519, Cortes bez walki wszedł do ich stolicy Azteków Tenochtitlan po czym uwięził króla Azteków Montezumę II. Wiosną 1520 Cortés pokonał i przyłączył do swojego oddziału wysłany przez Velázqueza korpus, który miał go powstrzymać.
Kiedy będąc już na Kubie wraz z Tomkiem i Karoliną pojechaliśmy do Hawany będąc na cytadeli Tomek, który jest numizmatykiem odkupił od jakiegoś Kubańczyka obowiązującą w ich obiegu pieniężnym monetę (turyści mogą jedynie posługiwać się specjalną walutą transferową) na monecie widniał wizerunek „bohatera” Kuby Ernesto Che Guevara, lecz Tomek zapewne jedynie nie pamiętając jego imienia powiedział do mnie „muszę zdobyć od niego tę monetę z Montezumą”
„ Po śmierci Montezumy II pod koniec czerwca 1520 oddziały Cortésa zostały wyparte z miasta wskutek buntu Azteków, będącego reakcją na pogrom lokalnej ludności zapoczątkowany pod jego nieobecność przez Pedro de Alvarado.”
„W lipcu 1520 r. meksykańskie równiny przemierzała gromada kilkuset wynędzniałych, okrytych ranami wędrowców. Byli to hiszpańscy konkwistadorzy pod wodzą Hernána Cortésa – smętne resztki świetnego ongiś zastępu. Hiszpanom towarzyszyli indiańscy sojusznicy z ludu Tlaxcalan. Razem zamierzali uciec z upiornej krainy azteckich krwawych bóstw, przedrzeć się do przyjaznej Tlaxcali, schronić pod opiekę tamtejszych wodzów. „Wołali, że (…) nikt z nas nie pozostanie przy życiu i że serca nasze i krew ofiarują bogom swoim, a ucztować będą, zjadając nasze ramiona i nogi…” (Bernal Diaz del Castillo) Hiszpanie nigdy nie podbiliby Meksyku, gdyby nie pomoc indiańskich towarzyszy broni. O sukcesach Cortésa wcale nie przesądziła początkowa wiara tubylców, iż jest on wcieleniem boga Quetzalcoatla, również nie bojowe konie, nawet nie arkebuzy ani armaty. Czynnikiem decydującym było wystąpienie wielotysięcznej rzeszy czerwonoskórych wojowników, dla których Hiszpanie byli wybawieniem od stale zagrażających im Azteków (właśc. Mexików).
Razem pomaszerowali w głąb azteckiego imperium. Razem wkroczyli do jego stolicy – Tenochtitlan. Ujrzeli tam straszliwe świątynie boga Kolibra z Południa (Huitzilopochtli) ozdobione dziesiątkami tysięcy ludzkich czaszek; ofiarne ołtarze, na których wyrywano serca ofiarom; wyzutych z człowieczeństwa pogańskich kapłanów paradujących w strojach uszytych z ludzkiej skóry... Potem losy wojny odwróciły się. Konkwistadorzy doznali srogiej klęski. Większość zginęła z rąk wroga podczas „smutnej nocy” (La Noche Triste) z 30 czerwca na 1 lipca 1520 r. Pozostali przy życiu rozpoczęli odwrót. Ucieczka z krainy Azteków nie była rzeczą prostą. Kapłani boga Kolibra domagali się krwawych ofiar. Za Hiszpanami trwał nieprzerwany pościg. Odwrót odbywał się wśród ciągłych potyczek. Ludzie Cortésa słaniali się ze zmęczenia i głodu, za posiłek niejednokrotnie musiała wystarczyć im… trawa. Doskwierały rany – codziennie umierało kilku uciekinierów. Jednak dzień prawdziwej próby dopiero miał nadejść.
„Przeraziliśmy się, ale nie straciliśmy ducha i nie uchyliliśmy się od walki, zdecydowani bić się do upadłego.”(Bernal Diaz del Castillo)
7 lipca oddział Cortésa stanął na równinie Tonan. Opodal miasta Otumba zastąpiły mu drogę nieprzebrane tłumy nieprzyjaciół. Ówcześni kronikarze szacowali ich liczbę na dwieście tysięcy, co było grubą przesadą, ale i tak przewaga Mexików była miażdżąca. „W rzeczy samej nasz wróg był nieprzeliczony” – wspominał Alonso de Navarette. Kilkusetosobowy oddział Cortésa był niczym wyspa, otoczona zewsząd morzem nieprzyjaciół.
Cortés sformował swych żołnierzy w czworobok najeżony ostrzami mieczy i włóczni. Następnie wygłosił do swoich ludzi porywającą mowę. Wspomniał rycerskie przewagi iberyjskiej rekonkwisty i ogrom klęsk zadanych islamskim Maurom. Zapewnił, że chrześcijanie toczący bój z poganami mogą liczyć na Bożą pomoc. „Poleciwszy się z całego serca Maryi Pannie, Bogu, wezwawszy imienia Świętego Jakuba” (Bernal Diaz) ludzie Cortésa ruszyli do walki.
„Och, warto było widzieć tę bitwę straszliwą i zaciekłą walkę!”(Bernal Diaz del Castillo)
„Uderzyli na nas z furią ze wszystkich stron, a my nieomal zginęliśmy w tym tłumie” – wspominał Cortés. Aztekowie zasypali jego czworobok strzałami (nie zrobiło to większego wrażenia na odzianych w stalowe pancerze i grube, pikowane kaftany Kastylijczykach), po czym zaatakowali, zbrojni w miecze z obsydianu oraz maczugi. Ich natarcie rozbiło się jednak o żelazny mur konkwistadorów. Nikt nie żałował krwi i potu. Walczyli ranni, wsparci na laskach, walczyły kobiety. Chwałą okryła się Maria de Estrada z Sewilli, z morderczą precyzją operująca włócznią. Dzielnie, „jak lwy”, bili się Tlaxcalanie. Ukryci wewnątrz czworoboku jeźdźcy raz po raz dokonywali wypadów, polując zwłaszcza na nieprzyjacielskich oficerów, łatwych do rozpoznania po bogatych zbrojach, wysokich pióropuszach i przytwierdzonych do pleców sztandarach. Po pięciu godzinach nieustannych ataków Hiszpanom i ich sojusznikom omdlewały już ręce od zadawania i parowania ciosów. Cortés, cały pokryty ranami, wciąż zagrzewał do boju: „Bracia i przyjaciele! Co robicie? Dlaczego słabniecie i przestajecie zabijać tych przeklętych bałwochwalców jak psy?” Wtórował mu zuchwały Gonzago de Sandoval: „Hej, panowie, dziś jest dzień naszego zwycięstwa, miejcie nadzieję w Bogu, że wyjdziemy z tego żywi dla jeszcze większych przeznaczeń!”Mexikowie ginęli setkami. Napór wroga był jednak nieustanny.
„Bo – poza Bogiem – tylko w koniach mieliśmy rękojmię.”(Hernán Cortés)
Na szczycie pobliskiego wzgórza stał głównodowodzący wojsk azteckich, Cihuacatzin (Kobieta-Wąż), w złocistej zbroi i wielkim, srebrzystym pióropuszu na głowie. Do pleców miał przytroczoną ogromną chorągiew tlahuizmatlaxopilli, insygnium władzy, rozciągniętą na bambusowej ramie.
Cortés wskazał go swym jeźdźcom. Runęli do szarży, okryci zbrojami, na swych opancerzonych wierzchowcach. Zaledwie sześciu – prowadził ich osobiście Hernán, dosiadający jucznego konia. Obok niego galopował na dereszowatej klaczy młody Juan de Salamanca. Przedarli się do wzgórza przez tłum nieprzyjacielskiej piechoty, rąbiąc i tratując wszystko, co stanęło im na drodze. Cortés obalił koniem Kobietę-Węża. Zaraz potem Juan de Salamanca przygwoździł wodza pogan włócznią do ziemi, zdarł z niego pióropusz i chorągiew. Śmierć przywódcy, upadek wielkiej chorągwi podziałały na Mexików niczym zimny prysznic. Zaczęli ustępować.
„Pan nasz zechciał okazać swą moc i zlitować się nad nami, bo mimo całej naszej słabości skruszyliśmy ich dumę i pychę...” – pisał po latach Bernal Diaz del Castillo. Mexikowie wycofali się. Hiszpanie, otoczeni wałem dwudziestu tysięcy trupów, uklękli teraz na pobojowisku, by podziękować Bogu za ocalenie.”
[link widoczny dla zalogowanych]
Czyż ta relacja z tak zwanej „Bitwa pod Otumba” nie podobna jest do Bitwy nad Little Bighorn (zwanej także przez Indian Bitwą na Greasy Grass) choć w tym przypadku to w tej również decydującej potyczce przegrali Indianie.
Podobno jeden ze sztandarów Cortesa podobny był do proporca piratów i na granatowym tle widniały dwie skrzyżowane szable i czaszka
Podobnie na granatowych lub czerwono granatowych proporcach siódmego pułku kawalerii widniały dwie skrzyżowane szable i powyżej między nimi cyfra siedem.
„ W ciągu kilku miesięcy armia Cortésa opanowała tereny wokół Tenochtitlan i w maju 1521 przystąpiła do oblężenia miasta. Po wyczerpujących walkach 13 sierpnia 1521 Hiszpanie opanowali Tenochtitlan. Oznaczało to upadek imperium Azteków i opanowanie przez Hiszpanię ogromnej części Ameryki Środkowej.”
„Po podbiciu Meksyku Cortés zorganizował jeszcze jedną wyprawę do Gwatemali i Hondurasu, które jednak nie miały większego znaczenia. Niedługo później (1540) Cortés wrócił do Hiszpanii, gdzie jednak jego zasługi dla Korony nie zostały odpowiednio nagrodzone – prawdopodobnie wskutek intryg”
Cesarz Karol V ostatecznie pozwolił Cortésowi dołączyć do jego wyprawie przeciwko Algierii. Podczas tej nieszczęsnej kampanii, która była jego ostatnia. Cortés prawie utonął w czasie burzy, a flota Imperium Osmańskiego pokonała flotę Karola V. Spędziwszy dużo własnych pieniędzy na finansowanie ekspedycji, teraz był zadłużony. W lutym 1544 złożył roszczenie do skarbu królewskiego, ale otrzymał jedynie pieniądze na najbliższe trzy lata. Zdegustowany, postanowił wrócić do Meksyku w 1547 roku. Gdy dotarł do Sewilli, został dotknięty czerwonkę. Zmarł w Castilleja de la Cuesta, Sewilla prowincji, w dniu 2 grudnia 1547 roku, z przypadku zapalenia opłucnej, w wieku 62 lat.
Pobyt Cortesa w Algierii moim zdaniem stał się powodem wstrętu Tomka do piaszczystych plaż (Sahara), co z kolei wcale nie przeszkadzało Karolinie wyjeżdżać tam samej na wakacje. Jest to jeden z wielu innych powodów dlaczego uważam, że Karolina była w tamtym czasie królem Hiszpanii i cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego jako Karol V, a córka Tomka i Karoliny następcą Karola V Filipem II
W swoim testamencie, Cortés poprosił o pochowanie jego ciała w klasztorze który miał powstać w Coyoacan w Meksyku, w dziesięć lat po jego śmierci, ale nigdy nie został zbudowany (Coyoacán jedna z najstarszych części miasta Mexyk )
Podobieństwo z nazwą miejsca gdzie córka Tomka i Karoliny brała ślub (Kajo Koko).
Na Kubie Tomek powiedział mi, że będąc dzieckiem bawił się z rówieśnikami w kowboi i Indian i wówczas Tomek zawsze chciał być jak on to nazwał „Inką”?
Podobno jednym z najbardziej jak nie najważniejszym elementem na poparcie istnienia reinkarnacji mają być dzieci pamiętające swoje poprzednie wcielenie. Przypadki te zdarzają się na całym świecie częściej niż potrafimy to odkryć czy zweryfikować, najczęściej owe przeoczane przez rodziców i opiekunów relacje są traktowane jako dziecinna fantazja.
Jednak są dzieci i ich relacje, które opowiadane są okraszone wieloma szczegółami. Sam miałem możliwość słuchać takich opowieści, kiedyś na przykład około trzyletni syn pary mormonów (bardzo ortodoksyjne wychowanie) który w TV nie oglądał nic prócz polskich bajek typu „Koziołek matołek” i „Bolek i Lolek” opowiadał iż kiedyś był panią w ciąży, którą ktoś zabił na plaży. Ów chłopiec z wiekiem pomału zapominał a w już w wieku dziesięciu lat już zupełnie nic z tego nie pamiętał.
Znany psycholog i specjalista terapii regresyjnej doktor Brian L. Weiss, radzi: "Zapytaj swoje trzyletnie dziecko, czy pamięta czasy, kiedy było duże". Dlatego akurat trzyletnie, gdyż jest już na tyle dojrzałe, by wyrazić swoje myśli a jednocześnie jeszcze na tyle małe, by pamiętać poprzednie życie. Badacze zaobserwowali, że z wiekiem ta pamięć blednie i w końcu zanika zupełnie. Najlepszy wiek do takich rozmów to od dwóch do siedmiu lat.
Inna amerykańska uzdrowicielka oraz jasnowidza i znawczyni aury Lea Sansders, której mimo reguły posiada swe zdolności od urodzenia twierdzi, iż : " Wcześniejsze istnienia są lepiej dostrzegalne, gdy dziecko pochłonięte jest zabawą. Myślę, że jako dzieci powtarzamy sceny z poprzednich żywotów. Dzieci różnie wykorzystują wiedze, jaką przynoszą na świat z wcześniejszych wcieleń".

Co ciekawe na którymś z późniejszych spotkań z Tomkiem i Karoliną, kiedy to akurat wrócili oni z wakacji w Polsce. Tomek oznajmił mi że obecnie Wrocław ma jakiś nowy herb po sprawdzeniu okazało się ze zgody na ten herb udzielił właśnie Karol V, tak zwany herb cesarski.
„Symbolika XVI-wiecznego herbu mocno oddaje złożoną historię miasta. 12 lutego 1530 król czeski i węgierski, Ferdynand I Habsburg, nadał miastu drugi herb, co 10 lipca zostało jeszcze potwierdzone przywilejem herbowym przez cesarza Karola V Habsburga. Z przywileju herbowego:
Nadajemy wam i waszym potomkom nowy herb miejski, mianowicie tarczę z głową św. Jana Chrzciciela, z czterema innymi tarczami wokół, w tym na górnej białego lwa, na drugiej czarnego orła na żółtym polu po lewej[1] stronie wielkiej tarczy, na trzeciej po lewej stronie głowę św. Jana Ewangelisty, który u was i u waszych przodków był od wielu lat w czci i poważaniu. A w czwartej najniższej tarczy literę “W”, co oznacza imię Wratislay, tego który pierwszy zbudował miasto Presslaw i nadał mu imię Wratislavia”.
Poszlak które odnalazłem w tej sprawie jest oczywiście o wiele więcej i często starają się one potwierdzać poprzez inne wcielenia lub są związane z wcieleniami jak i niekiedy drastycznymi sytuacjami zaistniałymi między innymi członkami grupy mych znajomych. Tak, że jeśli będzie zainteresowanie mymi poprzednimi relacjami, może niektóre z nich kiedyś jeszcze opiszę.
CDN.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna -> „PIĄTE SŁOŃCE” Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin