Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna www.armagedonuczas.fora.pl
NIEZNANY ŚWIAT,PRZEPOWIEDNIE.PIĄTE SŁOŃCE,ROK 2012,REINKARNACJA, KONSPIRACJA,MEDYCYNA ALTERNATYWNA, ENERGIE ITP.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Co Tobie zagraża?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna -> Ziemia i Kosmos
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tadeo
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:21, 15 Lut 2011    Temat postu: Co Tobie zagraża?

Wszyscy lepiej lub gorzej znamy los Pompei – jedno z trzech rzymskich miast, które 24 sierpnia 79 roku n.e. zniszczył wybuch wulkanu Wezuwiusz.
[link widoczny dla zalogowanych]
Popiół wulkaniczny, który zasypał Pompeje, doskonale zakonserwował budowle i przedmioty, co pozwoliło dość dokładnie poznać wygląd tego rzymskiego miasta i życie jego mieszkańców. Innymi miastami, które zostały wtedy zniszczone były Stabie i Herkulanum. W tym miejscu nasuwa się zapewne nie raz powtarzane pytanie: „czemu ludzie pchają się tam, gdzie jest niebezpiecznie?”
Ja w mym życiu już kilkukrotnie zmieniałem miejsce zamieszkania, zawsze jednak wiązało się z nowszym miejscem jakieś uzasadnione niebezpieczeństwo lub chociażby utrudnienie. W poprzednim już od samego początku borykałem się z zalewającymi najniższy poziom mojego domu nieustannie podnoszącym się poziomem wód gruntowych. Dlatego też kolejne miejsce tutaj, gdzie się przeniosłem jest już na poziomie 100 m n.p.m. co myślę, że jest istotne przy wyborze sobie domu w podobnych miejscach w jakim i ja mieszkam czyli Greater Vancouver (w prowincji Brytyjska Kolumbia), w okolicach znanego Wam zapewne z umiejscowienia ostatniej olimpiady zimowej. Ta najbardziej na zachód wysunięta prowincja Kanady słynąca z piękna i najłagodniejszego klimatu, jest też znana ze swej silnie aktywnej strefy sejsmicznej i wielu wulkanów. Najbardziej majestatycznym z pośród nich jest góra „Baker”, wznosząca się na wysokość 3286 m n.p.m.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Ten wulkan widzę z okna mojego mieszkania, bo choć jest on już na terenie USA, do granicy których mam zaledwie 10km, a do samego wulkanu dzieli mnie dystans około 150 km.
Mount Baker –jest aktywny i choć nie wypluwa na razie z siebie kłębów dymu, to będąc przy samym kraterze widzi się wydobywające się smużki dymu, a z dalszego dystansu obserwuje się często spowijające go dymne chmury. W naukowej terminologii jest on zlodowaciałym stratowulkanem w pasmach Gór Kaskadowych na północnym – zachodzie Stanów Zjednoczonych w stanie Waszyngton. Jest to drugi najbardziej aktywny wulkan od Mount St. Helens.
Wulkan St. Helens rozsławiła spektakularna erupcja w niedzielę 18 maja 1980 roku. Była jedną z pierwszych erupcji przewidzianych przez służby wulkanologiczne – poprzedziło ją powstanie wybrzuszenia na północnym stoku i liczne trzęsienia ziemi. Jedno z nich spowodowało osunięcie się całego północnego boku góry, co było największym zarejestrowanym osuwiskiem w historii. Wywołane tym zmniejszenie ciśnienia zapoczątkowało erupcję. Wulkan stracił wówczas 400 m wysokości. Na wieść o przewidywanym wybuchu do Seattle, w stanie Waszyngton, zaczęły ściągać setki wulkanologów i pasjonatów wulkanów z całego świata.
St. Helens przed wybuchem, 2950 m n.p.m.

Erupcja wyrzuciła w powietrze prawie jedną trzecią objętości góry i miała siłę około 400 megaton trotylu – 20 tys. razy większą niż pierwsza bomba atomowa, zrzucona na Hiroszimę. Spowodowała też całkowite zniszczenie ponad 600 km² lasu, a kolejnych 300 nieodwracalnie zmieniła. Słup popiołu miał wysokość 18 kilometrów, 800 tys. metrów sześciennych pyłu i popiołu spadło tylko na samo miasto Yakima

[link widoczny dla zalogowanych]

Chociaż wulkanizm trwa na tym obszarze już około 1, 5 miliona lat, obecny zlodowaciały stożek prawdopodobnie ma nie więcej niż 140.000 lat życia, i jest nie starszy niż 80-90 000 lat. Starsze wulkaniczne budowle w większości uległy erozji spowodowanej zlodowaceniem. Aktywność wulkaniczna na wulkanie Mount Baker rozpoczęła się ponad milion lat temu. Ostatnia erupcja była w 1880 roku.
Po Mount Rainier, który od mojego mieszkania jest oddalony nieco dalej, bo około 200 km, Mount Baker jest najbardziej zlodowaciałym z wulkanów w górach Kaskadowych. Jest to również jeden z najbardziej zaśnieżonych miejsc na świecie. Co ciekawe Mount Rainier ma na sobie największy depozyt śniegu z wszystkich wulkanów na świecie.

[link widoczny dla zalogowanych]


Góra Baker swoją nazwę zawdzięcza porucznikowi Josephowi Bakerowi III, który zobaczył ten szczyt 30 kwietnia 1792 roku.

Po drugiej stronie mojego zamieszkania, znajduje się „Mount Garibaldi” 2678 m n.p.m. (Góry Kaskadowe, prowincja Kolumbia Brytyjska) -Kanada
Mount Garibaldi jest to potencjalnie aktywny stratowulkan w prowincji Kolumbia Brytyjska, 80 km na północ od Vancouver, Kanada.
Mount Garibaldi zawiera trzy szczyty: Garibaldi (2678 m n.p.m.), Atwell Peak (2655 m n.p.m.) oraz Dalton Dome (2653 m n.p.m.).

[link widoczny dla zalogowanych]

Garibaldi zaczął swą aktywność około 250 000 lat temu i od tamtej pory stopniowo rósł. Podobnie jak inne wulkany w górach Kaskadowych, swoją działalność i powstanie zawdzięcza położeniu w strefie subdukcji. Składa się wielu warstw utwardzonej lawy, materiału piroklastycznego i popiołów wulkanicznych.
Kopuła góry jest silnie zerodowana, stąd trudności w utożsamianiu szczytu z wulkanem. Wulkan był aktywny prawdopodobnie w plejstocenie. Jednak od czasu nasunięcia się lądolodu w Ameryce Północnej szczyt góry pokryty jest lodowcem.
Góra jest nieformalnie uznana za "uśpioną", ponieważ nie wybuchła w czasach historycznych, ani nie zauważono na niej działalności fumaroli, jak w pobliżu Mount Baker. Jednakże, dane sejsmiczne wskazują, że ta góra nadal zawiera żywą, krystalizującą się magmę, wskazując możliwość przyszłej znaczniejszej aktywności.
Ale dla zainteresowanych mogę powiedzieć, że zaledwie 30 kilometrów dzieli miejsce mego zamieszkania od Queen Elizabeth Park czyli również archaicznego wulkanu usytuowanego w samym centrum miasta Vancouver.
[link widoczny dla zalogowanych]

Wśród wiecznie ośnieżonych szczytów i niby nowych olbrzymich konstelacji gwiezdnych będących w rzeczywistości rzęsiście oświetlonymi zjazdami narciarskimi okalających dolinę Vancouver, na których zawisły tysiące kaskadowo zbudowanych domów, na pagórkowatym terenie pociętym niezliczonymi rzekami, strumieniami, jeziorkami lub zatokami wciskającymi się w Pacyfik, z którego z kolei wystają wyspy i wysepki od rana już krzątają się miliony ludzi wszystkich wyznań ras i kolorów skóry. Nie to jeden z opisów baśni Tysiąca i Jednej Nocy”, to rzeczywiste miejsce od lat zagrożone nie tylko erupcją wulkanu, ale również i wizją gigantycznego trzęsienia Ziemi i tsunami.
Po pamiętnym trzęsieniu ziemi o sile 7.3, które zaistniało 23 czerwca 1946 roku o godzinie 10: 15 przed południem na „ Vancouver Island”, czyli Wielkiej wyspie, która kilka milionów lat temu niejako przydryfowała z Kalifornijskiej długiej wyspowej mierzei zwanej Baya Kalifornia. Kalifornia Dolna (hiszp. Baja California) jest to stan w północno-zachodnim Meksyku położony na Półwyspie Kalifornijskim. Graniczy ze stanami Kalifornia Dolna Południowa, Sonora oraz ze Stanami Zjednoczonymi (stany Kalifornia i Arizona). Na zachodzie oblewają ją wody Pacyfiku, a na wschodzie Zatoki Kalifornijskiej.
[link widoczny dla zalogowanych]

Wyspę Vancouver w 2008 roku zamieszkiwało około 710 tys. mieszkańców. Z tego około połowa mieszka w Regionie Centralnym z miastem Victoria, które jest stolicą tej Kanadyjskiej prowincji (Kolumbii Brytyjskiej o powierzchni 944 735 km , która tylko sama pomieściłaby w sobie aż trzy powierzchnie Polski)
[link widoczny dla zalogowanych]

Po owym pamiętnym trzęsieniu ziemi z 1946 roku sejsmolodzy doszli do wniosku, iż dawno już minął czas od ostatniego cyklicznego okresu wielkich wstrząsów na tym terenie i należy spodziewać się czegoś co uczeni zwą „THE BIG ONE”. Nikt tak naprawdę nie potrafi przewidzieć takiego wstrząsu, jako że tarcza kontynentalna, która poniżej na przykład przebiega pod równie pięknie położonym San Francisco, przy Vancouver znajduje się już w Oceanie Spokojnym, tuż za Wyspą Vancouver. Takie wielkie trzęsienie ziemi bezspornie będzie połączone z gigantycznym tsunami, które wraz z nowym „THE BIG ONE”, który ostatnim razem był około 300 lat temu o sile bliskiej 9 stopni w skali Richtera, niestabilną wyspę Vancouver może według prognoz sejsmologów nawet częściowo zatopić.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak więc potencjalnie mimo, że jest tak pięknie i malowniczo, drzemie tutaj utajony upiór jak ten z opery pod tym samym tytułem i historia Pompejów może się powtórzyć w niemal każdej chwili!
Lecz tak jakby się zastanowić, to nie ma chyba zbyt wiele tak naprawdę bezwzględnie bezpiecznych i niezagrożonych miejsc na Ziemi.

A jak jest tam, gdzie Ty mieszkasz, czy coś Tobie zagraża?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tadeo
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:44, 15 Lut 2011    Temat postu:

„Ostatnie chwile Pompei”
W połowie sierpnia 79 roku n.e. wystąpiły pierwsze oznaki zwiastujące nowy wybuch Wezuwiusza.
Zrazu zdawało się, że chodzi o jeden z wybuchów, jakie już często się zdarzały. Lecz 24 sierpnia w
godzinach przedpołudniowych stało się jasne, że rozpoczyna się katastrofa nie spotykanych dotąd
rozmiarów.
Wśród straszliwego huku wierzchołek góry rozpadł się na dwoje. Słup dymu niby olbrzymia
rozcapierzona pinia wzbił się pod kopułę nieba. Wśród przeszywających powietrze łoskotów i
oślepiających błysków lunął na miasto deszcz kamieni i popiołów, który zakrył sobą słońce. Ptaki
spadały martwe na ziemię, oszalały tłum ludzi wśród krzyków próbował ratować się ucieczką;
zwierzęta pochowały się w kryjówkach. Przez ulice przelewały się strumienie wody i nikt nie
wiedział, skąd się brały — z ziemi czy z nieba.
Katastrofa zaskoczyła obydwa miasta w słoneczny poranek, gdy ludność pracowicie krzątała się
koło swych zajęć. Dwojaki jednak był rodzaj ich zagłady. Na Herkulanum zwaliła się lawina
szlamu, mieszanina popiołów, ulewnego deszczu i lawy. Wtargnęła w ulice, wdarła się we
wszystkie zaułki, rosła, pokryła dachy, wciskała się w okna i drzwi, wypełniła miasto, jak woda
wypełnia gąbkę. Pokryła je wraz ze wszystkim, co nie zdążyło się uratować szybką ucieczką.
Inaczej w Pompei. Tu nie było strumienia szlamu, przed którym istniał jeden tylko ratunek —
ucieczka. Tu katastrofa rozpoczęła się od spokojnego deszczu popiołu, który można było strząsnąć
z siebie. Niebawem jednak zaczęły spadać lapilli, a potem wraz z nimi bryły pumeksu ważące po
wiele kilogramów. Dopiero stopniowo zrozumiano ogrom niebezpieczeństwa. Ale wtedy było już
za późno. Miasto zaczęły spowijać obłoki pary siarkowej. Wciskała się w szczeliny i szpary,
przenikała pod kawałki sukna, którymi ludzie, oddychając z coraz większym trudem, zasłaniali
sobie twarze. Tych, co szukając powietrza i ratunku uciekali z domów na ulice, gęsty, kamienny
grad drobnych lapilli tak mocno siekł po głowach, że przerażeni cofali się z powrotem. Ledwie
jednak znowu znaleźli się w domu, a już walił się sufit grzebiąc ich pod sobą. Niektórych los przez
krótki czas jeszcze oszczędził. Pod filarami schodów i łukowymi sklepieniami trwali przykucnięci
— nie dłużej chyba niż pół godziny. Potem wyziewy siarkowe docierały i do nich; ginęli uduszeni.
Po czterdziestu ośmiu godzinach znowu wyjrzało słońce. Ale Pompeja i Herkulanum przestały
istnieć. W promieniu osiemnastu kilometrów wszystko uległo zniszczeniu, pola były zasłane lawą i
popiołem. Część popiołów zawędrowała aż do Afryki, Syrii i Egiptu. Nad kraterem Wezuwiusza
wzbijał się jeszcze cienki słup dymu. Niebo znów zajaśniało błękitem.
Trzeba sobie uprzytomnić, jak cały świat naukowy zajmujący się badaniem przeszłości
zelektryzowany został wiadomością o odkryciu Pompei i Herkulanum. Oto po bez mała
siedemnastu wiekach inni ludzie, uzbrojeni w inną wiedzę, ludzie o innych obyczajach, a przecież
węzłami krwi, którymi związana jest cała ludzkość, spokrewnieni z tamtymi, zasypanymi ludźmi,
zatknęli w ziemię rydel i wydobyli na światło dzienne to, co tak długo w niej spoczywało. Nie
byłoż to podobne do cudu wskrzeszenia umarłych?
Łatwo może się zdarzyć, że badacz, porwany pasją dla swej nauki, a przeto wolny od wszelkiego
pietyzmu, uzna tę katastrofę za szczególnie szczęśliwe zrządzenie losu. „Trudno znaleźć coś bardziej interesującego...”
— mówi Goethe o Pompei. Istotnie, trudno sobie wyobrazić dogodniejszą niż ów deszcz popiołów sposobność, aby dla przyszłych pokoleń, dociekających
zagadek przeszłości, zachować, nie, raczej „zakonserwować” — słowo to lepiej oddaje stan rzeczy
— miasto w całej krzątaninie codziennego życia. Nie był to uwiąd, naturalna śmierć starego miasta.
Tu siła żywiołu dotknęła miast pulsujących życiem, tu prawo czasu, powstawania i zaniku straciło
swą moc.

Do czasu pierwszych wykopalisk znano tylko nagi fakt: dwa miasta zostały zasypane. Teraz jednak
krok za krokiem poznawano dramatyczny przebieg tego wydarzenia. Wiadomości przekazane nam
przez antycznych autorów nabrały życia. Dowiedziano się o całej okropności tej żywiołowej
katastrofy, która tak nagle, tak nieoczekiwanie przerwała tok powszednich zajęć, że nawet nie
zdążono wyjąć z pieca prosięcia ani świeżo upieczonego chleba.
Jakaż historia kryje się w szczątkach dwóch szkieletów, które mają na sobie jeszcze kajdany
niewolników? Byli nimi przykuci, gdy dokoła srożyła się zagłada. Jakie męki kryła w sobie śmierć
psa, którego — również uwiązanego na łańcuchu — znaleziono pod sufitem jednego z pokojów?
Pies wspinał się coraz wyżej i wyżej na rosnącą stertę wdzierających się przez okna i drzwi małych
lapilli, dopóki go nie zatrzymał sufit; szczeknąwszy po raz ostatni, padł martwy, uduszony gazami.
Łopata wdzierając się w głąb ziemi odsłaniała dramaty rodzinne, dramaty rozgrywające się między
rozpaczą i śmiercią. Końcowy rozdział słynnej powieści Bulwera Ostatnie dni Pompei nie ma w
sobie nic nieprawdopodobnego. W odkopanej Pompei znaleziono matki trzymające w ramionach
swe dzieci: osłaniały je ostatnim skrawkiem swego szala, nim się udusiły — i jedne, i drugie.
Wykopano mężczyznę i kobietę, którzy pozbierawszy swe skarby dotarli już do bramy i tu, smagani
gradem kamieni, padli na ziemię, ostatnią resztą sił trzymając swą biżuterię i pieniądze. Cave
canem — „Strzeż się psa”, taki napis widnieje przed furtką domu, w którym Bulwer każe mieszkać
swemu Glaukowi. Przed progiem tego domu dwie młode dziewczyny, chcąc jeszcze szybko zawi-
nąć swe klejnoty, zbyt długo ociągały się z ucieczką, a potem było już za późno.
Koło Bramy Herkulesa znaleziono wielkie ilości trupów, leżące obok siebie. Ludzie ci upadli
obładowani swym dobytkiem domowym, którego nie mogli już udźwignąć. W pewnym zasypanym
pokoju natrafiono na dwa szkielety, kobiety i psa. Dokładna obserwacja pozwoliła odtworzyć
okropną tragedię, jaka się tu rozegrała. Szkielet psa zachował swą formę, kości kobiety natomiast
były rozsiane po całym pokoju. Jakąż siłą zostały tam rozsiane? A raczej — kto je tam zawlókł?
Zawlókł je pies. W momencie głodu zwyciężyła w nim wilcza natura. Może wydarł śmierci jeszcze
jeden dodatkowy dzień życia przez to, że napadł i pożarł swą panią. Nie opodal od tego miejsca
przerwana została stypa żałobna. Po tysiącu siedmiuset latach znaleziono jej uczestników w tych
samych pozycjach, w jakich spoczywali na swych łożach przy uczcie — uczestnicy własnego
pogrzebu.
Tu znowu śmierć zaskoczyła siedmioro dzieci, które nie przeczuwając nic złego bawiły się w
pokoju; tam — trzydziestu czterech ludzi, a wraz z nimi kozę, która trwożnie pobrzękując
zawieszonym u szyi dzwonkiem szukała prawdopodobnie schronienia w ludzkim domostwie. Kto
zbyt długo zwlekał z ucieczką, temu potem nie pomogła już ani odwaga, ani roztropność, ani siła
fizyczna. Znaleziono pewnego mężczyznę iście herkulesowej budowy. Nie mógł już ochronić
biegnącej przed nim matki z czteroletnią córeczką. Wszyscy troje zwalili się na ziemię. Prawda, że
on ostatnią resztką sił próbował się jeszcze podźwignąć, ale odurzony gazami znów powoli osunął
się na ziemię, przetoczył na plecy i wyprostował członki. Popioły zasypały go, zachowując formę
ciała. Uczeni, wypełniwszy ją gipsem, uzyskali zarys postaci człowieka — plastyczny obraz
martwego pompejańczyka.
Jakiż huk musiał się donosić z tego oto zasypanego domu, gdy jeden z jego mieszkańców,
opuszczony i pozostawiony w samotności, stwierdziwszy, ze drzwi są zamknięte, chwycił za
siekierę i począł nią rozwalać ścianę? Gdy się okazało, że i tu nie ma wyjścia, jął rąbać drugą
ścianę, a gdy i spoza niej zwalił się tylko gruz, padł w końcu martwy na podłogę.
Domy, świątynie Izydy, amfiteatr stały tak jak niegdyś, kiedy były zamieszkałe i kiedy pełno było
w nich ludzi. W kancelariach urzędów i kantorach kupieckich leżały tabliczki woskowe, w
bibliotece zwoje papirusów, w warsztatach rzemieślniczych narzędzia pracy, w termach —
skrobaczki. W oberżach na stołach stały jeszcze naczynia, leżały pieniądze rzucone w pośpiechu
przez ostatniego płacącego gościa. Na ścianach szynków widniały wiersze zakochanych lub
zrozpaczonych amantów, na ścianach willi — malowidła ścienne, które, jak pisał Venuti, były
„znacznie piękniejsze niż dzieła Rafaela”.
Cytat z książki „GÖTTER, GRÄBER UND GELEHRTE”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Wto 22:48, 15 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna -> Ziemia i Kosmos Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin